Sobota Jedwab
[Intro: Piotr Klatt]
Ofiaruję mojej dziewczynie
Z kwiatów Holandii utkany
Szlafrok, w którym utonie
Całkiem niezły posiłek, jaki
Konsumuje lubieżnie co wieczór
W ciepłych dekoracjach pokoju
Przy świecach i przy koniaku
A nad sobą mam jej loki
[Zwrotka 1: Sobota]
W jej lokach mógłbym dziś spać i utonąć
Kocham to zawsze, gdy czuje jej gorąc
Gdy tuż obok śpi, mnie wiadomo
I wygląda na taką zadowoloną
W poezji ruchów i w mowie ciała
Od razu po niej widać, że już to dostała
Nie będzie się wzbraniała, przed następnym razem
I tak się własnie składa, że ma na to fazę
Tylko tu mam nad nią władze
Tak przynajmniej mi się zdaje
Tylko w tym sobie z nią radze i niech tak już zostanie
Powtórzmy nadanie i niech lepiej mi biada
Gdyby na jej żądanie organizm już nie domagał
[Refren: Piotr Klatt]
Lubię jej farbowane rzęsy
Piegi i policzki blade
Lubię kiedy miękko ląduje
Ona zmysłowo na mojej twarzy
Tak, tylko ona, jak jedwab
[Zwrotka 2: Sobota]
Skonsumuje Cię skarbie, po chamsku i wulgarnie
Będzie elitarnie tak lekko kulinarnie
Sobuś się tobą zajmie, naprawdę będzie fajnie
Nie tylko wizualnie, jestem mistrzem aktualnie
Z resztą można to wyczytać z twojego wyglądu
Jakbym za pomocą języka podłączył Cię do prądu
Sam przestałbym oddychać
Jak gdyby był tu fortel byś łatwo i spokojnie zrobiła duszenie trójkątne
Dwoje bijących się ciał jak na Animal Planet zobacz
Cudowny widok auć, tylko kto kogo upolował
A gdy podnosi się głowa w geście gloria na Essy chwale
Ona przytrzymuje ją w dłoniach krzyczy czemu kurwa przestałeś
[Refren: Piotr Klatt] x2